Za dużo…
Za dużo kart, za dużo laminowania, za dużo wszystkiego…
Gdy tworzyłam funpage na fb obiecałam sobie, że nie będę spamować w tych internetach, że to nie będzie małpowanie, udostępnianie innych postów, skanowanie książek i kopiowanie cudzych pomysłów. No i chyba tak było. Taką przynajmniej mam nadzieję.
W sklepie też chciałam mieć swoje autorskie, oryginalne, „Tolowe” pomoce. W ostatnim czasie zauważyłam jednak, że tych sklepów pojawiło się bardzo wiele. W wielu pojawiają się prawie takie same pomoce. Czasem widuje takie jakieś bardzo podobne do moich. Spokojnie. Nie rusza mnie to. Byłam świadoma ryzyka sklepu internetowego. Z resztą to nie jest moje główne źródło dochodu. Nie chciałam jednak sprzedawać takich samych (lub bardzo podobnych) pomocy, jak w wielu innych sklepach terapeutyczno- edukacyjnych.
To też nie tak, że strzelam focha. Zły Tola i usuwam sklep 😀 Ha ha… Nie. Postanowiłam jednak zmienić system pracy.
Ogólnie rzecz ujmując odchodzę od pomocy drukowanych i laminowanych. Jeśli z nich korzystam to z głową. Jeśli coś wydrukuję, to chcę mieć z tego prawdziwy użytek. Jeśli więc w moim sklepie pojawi się coś nowego, to oprócz gotowych kart dostaniecie pomysły na ich wykorzystanie. Nie wystarczy wydrukować, zalaminować i mieć. Pokazywanie obrazków i proszenie o ich nazywanie to za mało. Pomoce wizualne są bardzo ważne w terapii autyzmu. Nasze niebieskie dzieci często myślą właśnie obrazami. W ich terapię trzeba jednak włożyć trochę serca i kreatywności.
Najgorsze jest „ pójście na ilość.” Ale bije się w piersi i przyznaję, że też tak kiedyś robiłam. Na live o rewalidacji mówiłam, że do błędu się trzeba przyznawać, a cechą charakteru, którą się wyjątkowo brzydzę jest hipokryzja. Tak więc Tola kiedyś szła na ilość. Przechowywała każą kolorowankę, każdą wycinankę, wszystkie szlaczki. Byleby teczka dziecka pękała w szwach. Oł maj gad ależ ja głupiutka byłam. Ilość nie ma znaczenia! Gdybym chciała mogłabym przerobić z jednym jeżem z 20 kart na 60 minutowych zajęciach rewalidacyjnych. Tylko po co? No właśnie nie wiem po co.
Drukowane pomoce, obrazki, zdjęcia, fiszki obrazkowe itp. są fajne ale z umiarem i z głową. Nie wyjaśnię Wam tego w tym poście. O co dokładnie mi chodzi przedstawię w filmach i w opisach nowych pozycji w sklepie.
Tak mnie zastanawia czy Wy tez zauważyłyście taką modę na obszerne zbiory pomocy drukowanych i laminowanych. Czy Wy też zwróciłyście uwagę na to, że coś jest drukowane i wykorzystane raz czy dwa razy. Czy nie uważacie, że zajęcia przy stoliku są często i trwają za długo? To oczywiście zależy tez od wieku i poziomu funkcjonowania dzieci ale…no nic. Tak tylko głośno myślę…
I jak tu Was nie zniechęcam do poszukiwania kart i pomocy edukacyjnych. Róbcie to nadal. Pamiętajcie tylko! Bądźcie refleksyjni 🙂